wtorek, 23 marca 2010

Prowadź swój pług przez kości umarłych

Mam mieszane uczucia, jeśli chodzi o nową książkę Olgi Tokarczuk. Może nawet nie w stosunku do samej książki, która jest całkiem dobra, chodzi raczej o główną bohaterkę, której zdecydowanie nie polubiłem. Może dlatego, że zjadam zwierzątka, nie wierzę w astrologie i nie uważam (wszystkich) myśliwych za morderców strzelających do wszystkiego co się rusza. Chociaż, ta historia w cale nie musi być tak bardzo nie prawdziwa, jak mi się zdaje..
Poprzednie książki Tokarczuk, które czytałem, Bieguni; Dom dzienny, dom nocny nie miały normalnej, jednolitej fabuły, jaka pojawia się w tym wypadku, jednak i tutaj znajduje się wiele wątków pobocznych, drugoplanowych postaci i opisów, które były, przynajmniej dla mnie najlepszym elementem zarówno tych książek.
Główna bohaterka, Janina Duszejko (którą jak wspomniałem, nie do końca polubiłem) mieszka w Kotlinie Kłodzkiej i generalnie lubi zwierzątka. Próbuje im pomagać, spotykając się jedynie z niezrozumieniem i lekceważeniem lokalnych władz, których główną rozrywką jest do tych zwierzątek strzelanie.
Gdy w okolicy zaczynają ginąć ludzie, wysnuwa hipotezę, że jest to zemsta zwierząt za złe traktowanie. Zakończenie całkiem łatwo przewidzieć, nie mniej zdradzać go nie zamierzam..
Nie powiem że ta książka mi się nie podobała, ma całkiem ciekawy klimat, i dużo nawiązań do poezji William Blake'a, jednak jest w niej coś co mi się raczej nie podoba. Ale to tylko moje, całkiem nie ważne, prywatne zdanie...

Trzech panów w łódce - -po raz kolejny

 Czytałem kiedyś już tą książkę i chyba nawet mi się podobała. Teraz przeczytałem ją po raz kolejny i nadal mi się podoba ale już nieco mnie...