Bo można zrobić sobie naprawdę słitaśny pulpit i tyle...
 |
LXDE + ubuntu 12.04 |
 |
LXDE + Sparkylinux |
Kwestia gustu
Każdemu podoba się coś innego, to samo można również odnieść do systemów operacyjnych i ich środowisk graficznych czy jakkolwiek to się nazywa. Zawsze ceniłem w dystrybucjach linuksowych duże możliwości modyfikacji wyglądu pulpitu (choć rzadko z tego korzystałem) oraz możliwość osiągania ciekawych efektów przy niskim obciążeniu procesora i pamięci ram. W przypadku Ubuntu, które używałem przez ostatnie kilka lat to już niestety przeszłość. Domyślne środowisko, unity jest co prawda ładne i całkiem funkcjonalne ale zmienić tam sobie można co najwyżej tapetę. Dlatego od jakiegoś czasu używam LXDE, które na moim pulpicie w tej chwili przypomina nieco Gnome2. Nie mniej jako że pod spodem siedzi Ubuntu z unity oraz kilka innych środowisk które nieopatrznie kiedyś zainstalowałem.
Powrót do przeszłości
Nauczony doświadczeniem postanowiłem na netbooku samsunga zainstalować debiana, a że w kwestiach konfiguracji zbyt mocny nie jestem zbyt mocny wybrałem
SparkyLinux - dystrybucję opartą o Debiana w wersji testing.
System działa bardzo dobrze, przynajmniej większa jego część, ale po drodze napotkałem kilka problemów które przypomniały mi Ubuntu i to jak wyglądało przed pięciu laty. Można powiedzieć że doceniłem to wszystko co Ubuntu wprowadziło od idiotoodpornego instalatora który zadaje znacznie mniej pytań niż w trakcie
instalacji Sparky, poprzez wiele ułatwień takich jak centrum oprogramowania czy graficzne konfiguratory ale też rzeczy dość podstawowe jak w przypadku karty sieciowej - sparky co prawda zainstalował firmware karty sieciowej ale nie dociągnął kilku niezbędnych do działania pakietów, znalezienie rozwiązania zajęło mi sporo czasu (choć znajdowało się na
https://wiki.debian.org), pojawiły się problemy z touchpadem - co prawda działał ale nie można było zaznaczać przez uderzenie w powierzchnie - rozwiązane znalazłem dzięki pomocy ludzi z forum
forum linuxiarze.pl, problemy z regulacją jasności matrycy których do tej pory nie udało mi się rozwiązać, brak działania większości klawiszy funkcyjnych.
Dość irytujący jest również problem z wtyczką flash w iceweasel (debianowy odpowiednik Firefoxa), co prawda w zainstalowanej przezemnie dystrybucji plugin flasha był już zainstalowany to przeglądarka go wogóle nie wykryła - po ponownym zainstalowaniu przez synaptic plugin się pojawił ale nie działa poprawnie na niektórych stronach - co jest o tyle dziwne że inne przeglądarki takie jak Chrome czy Midori nie mają z tym najmniejszego problemu.
Było warto?
Skoro tak marudzę to właściwie dlaczego wogóle używam linuxa/sparkiego na tym komputerze? Jak już wspomniałem jest to netbook i to taki z 1 giga ramu i jednordzeniowmym procesorem Intel-atom. Windows7 na tym sprzęcie, hm.. działa ale w tej chwili nie za bardzo wydajnie. Z kolei Sparky z LXDE na starcie zajmuje jedynie 1/4 dostępnego ramu (win7 około 70-80%) i jest zdecydowanie bardziej żwawy. Poza tym windows strasznie mnie wkurza.
Nie zainstalowałem na tym komputerze ubuntu (nawet wersji z LXDE) ponieważ nie jest to w tej chwili system operacyjny, który działałby rewelacyjnie na mniej wydajnych maszynach, a poza tym z Ubuntu zdarzyły mi się niemiłe przygody ze sterowaniem wentylatora w laptopie toshiby co powodowało przegrzewanie się laptopa.
Ogólnie rzecz ujmując, jak na łatwego Debiana to bez wiedzy, którą miałem do tej pory i dostępu do internetu raczej bym sobie nie poradził, choć za pewne jest to w głównej mierze wina sprzętu. Dla osoby kompletnie zielonej a nie posiadającyej zbyt mocnego sprzętu lepszym rozwiązaniem było by chyba jednak lubuntu.