Nie wiedzieć czemu czytam ostatnio książki z gatunku pamiętników, wspomnień, dzienników i tym podobne. Nie ma w tym jakiegoś głębszego namysłu, chociaż może.
Książka Dehnela również można do tej kategorii zaliczyć, chociaż jest to o tyle nie typowe, że dotyczą historii opowiadanych przez jego babcię, napisane nie jako "w zastępstwie", ponieważ sama zainteresowana ukończonej książki nigdy nie widziała, a nawet jeśli to już nie była w stanie jej zrozumieć. A życie miała wyjątkowo barwne, podobnie jak rodzinę z resztą, o czym może świadczyć fakt że do czwartego roku życia nikomu nie przyszło do głowy nadać jej imienia - zamiast tego krewni wołali na nią 'lala'.
Stylem przypomina to trochę eseje Cherberta.
W każdym razie, warto przeczytać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz