środa, 30 grudnia 2009

"Blask fantastyczny" Terry Pratchett /e-book/

Bardzo długo zbierałem się do opisania jakiejś książki z cyklu świata dysku. Jak do jeża niemalże, tego z piosenki którą śpiewa jedna z postaci (akurat nie tej książki), tego którego nie da się.. hm.. no w każdym razie tego z którym nie da się zrobić tego samego co z żyrafą, dębem, kornikiem i biedronką, sami domyślcie się o co chodzi - a jeśli to się wam nie uda to radzę poszukać Piosenki o Jeżu ;) .

Ale jeśli już od jeża, to znaczy od początku.. Napisany przez Terrego Pratchetta cykl Świata dysku liczy już prawie trzydzieści tomów, zaś akcja wszystkich toczy się na płaskim świecie, umieszczonym na grzbiecie czterech słoni, stojących z kolei na gigantycznym żółwiu, A'tuinie. Świat ten różni się również tym od naszego, że rządzi nim magia, stanowiąca zresztą jego element.
Początkowo (czyli przez kilkanaście pierwszych książek) była to typowa fantastyka, z dużą ilością humoru z resztą, przez ostatnie kilka tomów, autor jednak robi się coraz bardziej poważny, co w wypadku niektórych powieści jest całkiem dobre, w wypadku innych, nie za bardzo.

"Blask fantastyczny" jest jednak pod względem kolejności drugi, co oznacza że humoru, i to często dość absurdalnego, jest w nim dużo. Bohaterami są Rincewind, nie dorobiony mag, który zatrudnił się jako przewodnik u Dwukwiata, pierwszego turysty na dysku, ważną rolę odgrywają również Bagaż, kufer Dwukwiata, posiadający nóżki i dość paskudny charakter, Cohen - największy bohater Dysku, banda niezbyt przyjaznych magów, pojawia się tu wiele innych postaci. Zadanie które staje przed nimi jest dość banalne - muszą uratować świat przed zniszczeniem.  W książce pojawia się wiele wątków, oraz wiele postaci, które zostaną rozwinięte, bądź też staną się głównymi bohaterami następnych tomów.

Po tym długim wstępie, napiszę może coś o wykonaniu, czyli samym e-booku. Książkę czyta Krzysztof Kawalec, i jest to wykonanie całkiem ciekawe, oczywiście gdy przywyknie się do dość specyficznej maniery z którą mówi lektor. Co do samej płyty, jedyny zarzut jaki mógłbym mieć to to, że jest ona miejscami za cicha, co nie jest zaletą gdy słucha się jej na przykład w komunikacji miejskiej. Poza tym, jest dość bezensownie podzielona na bardzo ktrótkie, zaledwie ośmiominutowe fragmenty, co również jest nieco irytujące, zwłaszcza że nazwy plików są trochę bez ładu i składu. Przenoszenie tego na odtwarzacz mp3 w każdym razie jest niezbyt przyjemne. Ale poza tym, jak dla mnie, rewelacja.

niedziela, 27 grudnia 2009

Przygoda fryzjera damskiego" Eduardo Mendoza

rudno zakwalifikować tą książkę.. w pewnej, a nawet w znacznej mierze jest to kryminał, z wieloma cechami groteski, co jednak nie powoduje że opowiedziana historia staje się całkowicie nieprawdopodobna.
Bohaterem jest fryzjer, były pensjonariusz domu wariatów, którego, jak w klasycznym czarnym kryminale piękna kobieta wplątuje w niebezpieczną aferę. Spowoduje to że bohater zetknie się z gronem bogatych, zepsutych, zaplątanych w przestępcze interesy i w dużej mierze, nie do końca normalnych bogatych mieszkańców Barcelony. Z których każdy mógł być sprawcą morderstwa, w które miał być wrobiony główny bohater.
Tak z grubsza przedstawia się fabuła.. a w szczegółach..  No właśnie, w pewnej mierze jest to zabawa z konwencją kryminału, pojawia się w nim wiele zwariowanych postaci a fabuła jest tak zagmatwana, że do końca prawie nie wiadomo o co w niej chodzi.
Takie książki w sumie lubię najbardziej.

sobota, 26 grudnia 2009

Dlaczego nie warto czytać książek?

Nie warto czytać książek. To strata (a) czasu, który przecież można poświęcić na coś pożyteczniejszego, (b) pieniędzy - książki kosztują, i będą kosztować jeszcze więcej, (c) w większości książki są nie zdrowe dla psychiki i promują niezdrowe zachowania - palenie, picie, nieszczęśliwa miłość itepe..
(d) jeśli myślisz że czytanie czyni cie fajniejszym, to się myślisz..
Pewien niegdysiejszy znajomy zarzucił mi że czytam "dla lansu" - nie wiedziałem co odpowiedzieć ze zdziwienia, zawsze uważałem się raczej za skończonego frajera - w liceum korzystający ze streszczeń mogli się wykazać wiedzą o lekturze, zaś mnie często jakieś fragmenty uciekały ponieważ zamiast na analizie tekstu, skupiałem się raczej na przyjemności samego czytania. Wytłumaczeniem dla znajomego, z którym rozmawiałem, może być to, że był on produktem reformy edukacji wykazującym snobizm innego rodzaju - twierdził że "w życiu nic nie przeczytał". Kłamał, bez wątpienia - pewnie był kryptobibiofilem..
(e) czytanie książek do niczego się nie przydaje - pomaga opanować czytanie ze zrozumieniem? bzdura - przeczytałem wiele książek a nadal nie umiem zrozumieć zeznania podatkowego.. wzbogacenie zasobu słów - a po co? żeby inni nie mogli nas zrozumieć? (d) czytanie książek uzależnia - może pozbawić cie snu, jedzenia i całkowicie oderwać od rzeczywistości.


Mam nadzieje że ten krótki tekst pomoże komuś zerwać z tym szkodliwym nałogiem, albo uchroni go od wpadnięcia w takowy. Strzeżcie się.

piątek, 25 grudnia 2009

"Boży wojownicy" Andrzej Sapkowski

„Boży wojownicy”, druga część trylogii husyckiej, a właściwie kontynuacja „Narrenturm” trzeba przyznać, trzyma poziom choć moim zdaniem, nie dorównuje powieści otwierającej cykl. Jako że w większości pojawiają się w niej ci sami bohaterowie, rozpoczynanie lektury od tej części raczej nie ma dużego sensu. Dla odmiany akcja samej powieści w dużej mierze toczy się w Czechach, choć na pewien czas wraca również, wraz z jednym z bohaterów na Śląsk.
Chyba trochę za szybko czytałem tą książkę bo nie jestem w stanie nic konkretniejszego napisać, a fabuły zdradzać nie chce, bo i po co. Kto będzie chciał to przeczyta.

niedziela, 20 grudnia 2009

"Malferna"Ursula K. Le Guin

Kolejny nabytek przeczytany.. książka.. hm.. może trochę ciekawsza od poprzedniej, w trochę staromodnym stylu, fantastyki tu raczej też nie ma wcale, chociaż.. akcja dzieje się w dziewiętnastowiecznym, fikcyjnym państwie znajdującym się pod panowanie cesarza austro-węgier. Główny bohater, pochodzący z prowincji ziemianin Itale Sorde, zafascynowany ideą rewolucji i tym podobne wyrusza do stolicy żeby walczyć o wolność, i rzeczywiście udaje mu się zrobić nieco zamieszania. Książka może nie powala na kolana ale ma swój klimat.

sobota, 19 grudnia 2009

"Wydziedziczeni" Ursula Le Guin

Pierwszy raz zetknąłem się z książką Ursuli Le Guin kilka lat temu. Nie z książką nawet a z filmem, a raczej z serialem nakręconym na podstawie jej "Czarnoksiężnika z archipelagu"


Książka, którą przeczytałem trochę później okazała się nawet ciekawsza niż ekranizacja (a przynajmniej niż miniserial, bo ostatnio powstał też film animowany). To fantastyka, ale autorka, której rodzice byli antropologami, koncentruje się raczej na charakterystyce wykreowanego przez siebie świata niż na samej akcji. Nie powoduje to jednak, że książka jest nudna.

Jakiś czas później w taniej książce kupiłem "Lewą rękę ciemności". Okazało się to jeszcze ciekawsze. Pożyczyłem ją znajomemu, który umieścił recenzje na współtworzonym przez niego blogu CPN. Nie oczytałem jej co prawda, ale na pewno napisał tam coś mądrego ;)

Ostatnia wycieczka na koszykową spowodowała mam szesnaście złotych mniej, ale za to mam dwie książki wyżej wymienionej autorki.

Pierwsza, którą udało mi się już przeczytać to właśnie "Wydziedziczeni". Jej fabuła toczy się w tym samym wszechświecie co w "Lewej ręce ciemności" lecz znacznie wcześniej, na dwóch siostrzanych planetach. Pierwsza z nich Annares jest ubogą pustynną planetą zamieszkaną przez emigrantów z Urras, jest za to panuje na niej coś w rodzaju utopijnego komunizmu, lub też anarchii. Ustrój Urras przypomina nieco dziewiętnastowieczny kapitalizm z warstwą posiadającą i bezwzględnie wykorzystywanymi masami. Badania głównego bohatera - genialnego fizyka czasu, Szeveka mogą mieć dla obydwu światów wielkie znaczenie, jednak na jego macierzystej planecie, Annaresie, spotyka się jedynie z niezrozumieniem. Mieszkańców Urras, na którą udaje się główny bohater, interesuje za to głównie ich praktyczne zastosowanie jego badań - niezbyt pokojowe z resztą.
Książka jest dość ciężka, jednak wciągająca - udało mi się przez nią przebrnąć w jeden dzień - znaczy się - jest wciągająca :)

niedziela, 6 grudnia 2009

"Filmowy przewodnik po Warszawie" Grzegorz Sołtysiak

Przewodnik po Warszawie, ale od nietypowej strony. Umożliwia bowiem spacer po miejscach które pojawiają się w filmach w stolicy zrealizowanych, przy okazji opowiadając również o historii miasta, co jest ze sobą dość znacznie związane.
Znajdą się tu zarówno informacje dla miłośników filmów Bariei, jak i telenowel.
Do książki dołączona jest płyta DVD zawierająca fragmenty filmów.

Trzech panów w łódce - -po raz kolejny

 Czytałem kiedyś już tą książkę i chyba nawet mi się podobała. Teraz przeczytałem ją po raz kolejny i nadal mi się podoba ale już nieco mnie...